Wywiad TMK: Karkonosze Jelenia Góra
Jakie były początki ruch kibicowskiego na Karkonoszach? Od kiedy w Jeleniej Górze zaczął pojawiać się zorganizowany doping?
Pisząc swego czasu historię kibiców Karkonoszy, dokopaliśmy się do wielu ciekawych faktów o istnieniu fanów w Jeleniej Górze już w latach 60-tych! Na pewno nie można równać tamtych lat z obecnymi i mało wspólnego tamta działalność miała wspólnego z dzisiejszą, ale prowadzili doping na ważniejszych meczach, często udając się na mecze wyjazdowe, a wrażenie robią zapewne inwazje na Bielawę w 1962 i 2,5 tyś fanów z Jeleniej Góry, czy ponad tysiąc na derbach w Piechowicach w 1976. Na niektórych były również atrakcje poza boiskowe m.in. w Piechowicach starcia z milicją! Posiadali również liczne transparenty… Taki z prawdziwego zdarzenia ruch kibicowski na Karkonoszach powstał jednak dość późno, bo dopiero podczas rundy wiosennej sezonu 1995/96. Na kilku meczach w Jelonce pojawił się młynek (na ostatnim z Moto-Jelczem Oława nawet z drobną oprawą złożoną z konfetti, saletry i małych niebieskich świec dymnych!), a na koniec sezonu zaliczając dwa wyjazd: Stronie Śl. we 2 osoby i PP w Kamiennej Górze w ok. 100! Kolejne sezony to już rozwój i konsolidacja ekipy (regularny młynek przy Złotniczej i coraz częstsze i liczniejsze wyjazdy).
Przypomnijcie meandry związane z waszymi sympatiami? Przecież swego czasu byliście bardzo blisko Górnika Wałbrzych, potem odmiana o 180 stopni w stronę Śląska Wrocław. Skąd taka nagła zmiana frontu działania?
Byliśmy młodą ekipą. W Jeleniej Górze przed nami działali już koszykarscy fani Spartakusa, którzy jeździli również na mecze Górnika Wałbrzych. Po upadku halowego klubu, część osób odpuściła sobie kibicowanie, nieliczni jeździli do Wałbrzycha. Automatycznie nasze sympatie poszły w tym kierunku, a z naszym rozwojem doszło do odnowienia kontaktów i coraz częstszym wzajemnym wspomaganiu. Szybko zostały przyklepane zgody z Lechią Dzierżoniów i Polonią Świdnica, czyli na te czasy klubami pro Górnik. Przede wszystkim koncentrowaliśmy się na działalności na Karkonoszach i w nasz lokalny klub wkładaliśmy całe serce. W popularnych w tych latach kibicowskich zinach ciągle byliśmy wymieniani jako fc Górnika, choć 24.04.1999 w Zgorzelcu oficjalnie przyklepaliśmy układ… Do pierwszych zgrzytów jednak dochodziło już wcześniej m.in. na kilku naszych meczach drugoligowych w Jeleniej Górze, czy w Wałbrzychu, co nieco mąciła Kamienna Góra pod naszym adresem… Doszło w końcu do sytuacji, że przez ponad rok czasu nikt z Karkonoszy nie pojawił się na meczach Górnika, a wszystko rozstrzygnęło się 7.11.1999, kiedy to wałbrzyszanie pojawiając się na naszym stadionie podczas meczu z Miedzią Legnica, kroją ówczesną naszą zgodę z Dzierżoniowa… „Ściągamy” więc flagę Górnika, wyrzucając za trybuny, a nie jak oni twierdzą, że próbowaliśmy skroić. Dochodzi do drobnego starcia i na tym meczu kończą się pozytywne relacje między nami i Górnikiem. Po tym czasie nawiązaliśmy kilka ciekawych kontaktów z różnymi ekipami z całego kraju, ale zbyt długo z różnych powodów nie trwały, bądź oficjalnie nigdy nie były przybijane. Zmiana frontu działań? Łatwo policzyć ile lat minęło od „wałbrzyskich czasów”. W naszych szeregach nastąpiła niemal całkowita wymiana pokoleń, wspólni wrogowie, dobre kontakty z wrocławianami od 2007 roku…
W jaki sposób doszło do coraz cieplejszych relacji na linii Karkonosze-Śląsk? Kiedy zaczęły się te kontakty i co było ich początkiem?
Pierwsze kontakty z kibicami Śląska istniały już na początku XXI wieku, kiedy to kilkukrotnie razem podróżowaliśmy na mecze kadry. Po drodze był jeszcze turniej w Piechowicach, kilka osób przebywających we Wrocławiu uczestniczyło w pogrzebach kibiców Śląska. Kilku fanów Karkonoszy przeprowadziło się do Wrocławia i to oni zapoczątkowali kontakty z pewną grupą. Po jakimś czasie zostaliśmy zaproszeni na mecz we Wrocławiu, chwilę później na „dyskotekę”, przyjechali z rewizytą na nasz „mecz” i tak to trwa od 2007 do dziś.
Ciekawie przedstawia się sytuacja związana z ekipą Spartakusa Jelenia Góra. Ten zapomniany dziś zespół koszykarski kiedyś miał silną ekipę kibicowską, która na każdym ważniejszym meczu Karkonoszy pojawiała się w młynie z wami. Po jakimś czasie Spartakus obrał kierunek na Górnik Wałbrzych. Jak ten temat wygląda dziś? Czy Spartakus kibicowsko jeszcze w ogóle w Jeleniej Górze istnieje? Czy po wybraniu Górnika zaczęliście z nimi otwartą walkę na mieście?
Spartakus… Obecna drużyna koszykarska nazywa się Sudety, ale tam nikt normalny nie zagląda. Zgadza się, Spartakus miał zgrabną ekipę, zaliczali wyjazdy z Katowicami, Radomiem czy Lesznem na czele, a derby z Turowem Zgorzelec odbijały się echem nawet w ogólnopolskich mediach! Kibice Spartakusa obecni byli niemal od początku naszej działalności. Nieraz pomagali nam w każdej dziedzinie kibicowskiej. Po kosie z Górnikiem na „kilka dni” zapachniało derbową kosą! Doszło nawet do jedynego z nimi starcia w historii w okolicach dworca PKP, kiedy wracali ze Zgorzelca z Górnikiem. Szybko jednak grupa ta podzieliła się na wałbrzyską i liczniejszą jeleniogórską. „Lepsza” strona JKS-u zaczęła działać na PUB GOLu, na których często pojawiała się również ekipa KSK. W Lubawce mają starcie z Górnikiem, co chyba ewidentnie pokazuje obraz podziałów na Spartakusie. Także Spartakus to w chwili obecnej legenda… Do Wałbrzycha jeżdżą ze starymi flagami JKS-u, choć bardziej by tu pasowało fc JG, o co zresztą też były zatargi na Górniku. Co do walk… Ciężko z kimś walczyć, kogo tak naprawdę na mieście nie ma. Kilka razy udało się trafić i skroić pojedyncze osoby, kilka razy ustawialiśmy się na trasie, ale trafienie ich graniczy z cudem. Żadne zagrożenie, podobnie jak z niby krystalizującym się fc Zagłębia Lubin.
Jeśli jesteśmy przy sympatiach – dekadę temu byliście w pozytywnych relacjach z Bałtykiem Gdynia. Zgoda nie miała szans racji bytu chociażby ze względu na odległość. Jak wy ten miraż dziś z perspektywy czasu oceniacie? Wniósł on cokolwiek pozytywnego w waszą działalność?
Z Bałtykiem Gdynia był układ, nie zgoda, który przetrwał jednak nieco ponad rok czasu. Obie grupy powoli popadały w kryzys i jak piszesz odległość między miastami też dawała się we znaki. Kilka ciekawych odwiedzin, melanży, trochę przelanej krwi z obu stron za układowicza, spotkań w Trójmieście, wygrana mini ustawka z Górnikiem w Pradze… i chyba tyle.
Jakie awantury lub mecze wyjazdowe zapisałbyś na konto waszych największych sukcesów na szlaku?
Tak się składa, że nasze najciekawsze awantury miały miejsce podczas wyjazdów. Na pewno znajdzie się tutaj miejsce dla wyjazdu do Zielonej Góry i skrojenie flag Falubazu, do tego wygrany ostry dym z psami, którzy jednak nie byli wtedy takimi „żółwiami” jak teraz. Zostając przy milicji, podczas wyjazdu do Ząbkowic ciężkie kontuzje po stronie wąsów, awantura na stadionie, latają ławki głazy, pojedyncze mundurki zostają wciągnięte w grupę i przekopane, niestety dwóch chłopaków od nas wraca do domu po półtorarocznej odsiadce. Stilon Gorzów również był dla nas bardzo na plus, pojechało 6 osób i jak napisał RZ w „Fanie” Stilon jak szybko wpadł do klatki, tak samo szybko z niej wypadł. Ze świeższych wydarzeń – obicie Górnika Wałbrzych na murawie w Kamiennej Górze, oni zaczęli atak, jednak musieli uznać naszą wyższość, oczywiście pisali o remisie, ale na filmach wyraźnie widać, kto zalicza KO. Na czeskiej ziemi próbujemy swoich sił w spotkaniu ze Spartą Praga w praskim parku, po naszej stronie 15 osób z KSK i 15 FKJ (Jablonec – przyp. red.), Sparta przychodzi w około 7 dych, awantura na korzyść Sparty, ale było bardzo wesoło, dążymy do drugiego starcia na równe składy po 15 osób (KSK vs Sparta), ale odmawiają i spokojnie odchodzą. Ustawiony dym również w Czechach z Teplicami to zdecydowane zwycięstwo KSK i FKJ. Największą awanturą kończy się wyjazd do Bolesławca. Pojechał od nas autokar, milicja, obstawa itd. Nasi chuligani spotykają się gdzie indziej z chłopakami z WKS, Miedzi, Opawy. Koalicja rusza w około 150 osób, na miejscu milicja kieruje nas bez obstawy pod sektory BKS-u skończyło się to wjazdem z bramą, przy której ochrona od razu idzie spać, pogonieniem całej publiki wraz z młynem BKS-u, część się stawia, ale na krótką chwilę.
A które z przeżyć na przestrzeni wszystkich lat określiłbyś jako największe porażki w waszej historii kibicowskiej?
Naszą największą porażką na pewno było pogonienie nas w Jeleniej Górze przez Górnik Wałbrzych. Wiedzieliśmy, że będą jechać przez nasze miasto, jednak rano nie do końca wszystko zostało dograne, zebrało się około 40 osób od nas, po czym stwierdzamy, że zaatakujemy podczas ich powrotu wieczorem, niestety dla nas dużo osób odpuszcza i stawia się 12 osób, które jednak próbują atakować wybiegając na środek ulicy, Górnik wylatuje z autokaru i kończy się to naszą ucieczką, z tego co pamiętam to dwie osoby zostały przekopane. Umówiona awantura z Bolesławcem kończy się jeszcze gorzej, na miejscu stawia się HZL w 60-70 osób (podobno byli zebrani na Raków, który im odmówił), od nas młodzi dostają nakaz siedzenia w autokarze, na pole wylatuje około 25 osób, co kończy się naszą szybką porażką i ciężkimi kontuzjami u dwóch osób.
Ostatnio odradzacie się kibicowsko. Nowy stadion pewnie też swoje w tym zrobił. Dlaczego jednak jesteście taką ekipą, która raz jest, raz jej nie ma. To nie pierwszy raz, gdy wracacie z pompą, oby tym razem jednak nie było jednak końca tej przygody. Skąd taki brak jednostajności na szlaku?
Nie jesteśmy kilkuset czy kilku tysięcznym tłumem… Pierwszy kryzys dopadł naszą ekipę w połowie roku 2002. Emigracja, wymiana pokoleniowa, pierwsze dłuższe zatrzymania i zakazy… Po dwóch latach, jak piszesz, powracamy z pompą. W kolejnych 3 sezonach notujemy tylko 3 zera wyjazdowe, zaliczamy wyjazdy w dobrych liczbach, notujemy kilka ciekawych strać. W sezonie 2007/08 powracamy w szeregi czwartoligowców na niwie piłkarskiej. W statystykach może tego i nie widać, ale staramy się wszędzie jeździć, no tam gdzie możemy. Otóż w latach 2007/10 na 48 możliwych wyjazdów aż 22 z nich odbyło się na zakazie, przy zamkniętych sektorach czy całych stadionach… Od 14 lat tułaliśmy się po IV i V ligowych stadionach spotykając się jedynie z kilkoma drużynami posiadających fanatyków! Ponownie kilka decyzyjnych osób ma „spore problemy” z prawem, w szczytowych momentach ok. 35 osób posiadało zakazy stadionowe, budowa nowego stadionu i przymusowe przenosiny do Cieplic. To „pozwoliło” na ponowne zniknięcie z kibicowskiej mapy kraju. Choć też nie było tak, że w ogóle siedzieliśmy w domach nic nie robiąc… Jesienią 2013 skupiliśmy się na odbudowie młynka w Jeleniej Górze. W minionym sezonie było coraz lepiej! Regularny młyn z oprawami tworzonymi przez pierwszą grupę ultras na KSK, liczne wyjazdy, na których niemal wszędzie pobijamy nasze dotychczasowe rekordy! Niby idzie wszystko w dobrym kierunku, ale jak będzie to jak zwykle czas pokaże…
Choć awansowaliście do III ligi, gdzie jest paru godnych rywali, to jednak reszta to typowo buraczane wioski. Nie boicie się ponownego zmęczenia materiału, jeśli przyjdzie wam dłuższy czas pokisić się w tej lidze? Czy może tym razem aspiracje waszego klubu sięgają dalej, niż tylko awans do III ligi?
Dokładnie! W końcu nasi piłkarze wywalczyli awans do III ligi. Nie, jak to w regionie się mówi przy „zielonym stoliku”, a honorem, wolą walki i ambicją… Bo jak niby można byłoby wywalczyć ten awans, jak piłkarzom za zwycięstwa płacą kibice symboliczne kwoty. Władze w klubie zmieniły się zimą 2014 roku, jak sobie poradzą z tym ciężarem czas pokaże. Tak naprawdę to zbyt ciekawie się nie zapowiada. Brak sponsorów, miasto też nie ma zamiaru przykładać się do promocji klubu i najbardziej popularnej dyscypliny sportu. Dalsze awanse można włożyć między bajki. Dla nas obecna III liga to wyzwanie, ostatni raz na tym poziomie byliśmy 14 lat temu. Czasy kibicowskie mocno się zmieniły. W naszych szeregach również widoczny jest wzrost formy. Na ile, to właśnie zweryfikuje ten poziom rozgrywek! Jest kilku ciekawych rywali na czele ze Stilonem Gorzów Wlkp., mini derby Sudetów z Polonią Świdnica, Lechia Dzierżoniów. Kilka innych „egzotycznych” wyjazdów, wcale nie w nudne miejscowości… Dokładnie sezon 2014/15 zweryfikuje nasze możliwości. Oby na plus i dalszy rozwój ekipy KSK będzie dalej widoczny.
Jakie miałbyś jedno jedyne życzenie do Alladyna, gdybyś go wypuścił z zaczarowanej lampy, a miałoby być związane z życiem kibicowskim i Twoim klubem?
Marzenia z klubem? To chyba tradycyjna odpowiedź fanatyka z niższych lig 🙂 – europejskie puchary z Karkonoszami! Kibicowskie… Zdrowia, wzrostu formy, mniej represji, inwigilacji, zatrzymań i swobodę działań na trybunach dla mojej i każdej ekipy niezależnie od barw klubowych!
Dzięki za wywiad!
|