Znajdź nas na facebooku

Malajskie klimaty kibicowskie

Korzystając z tego, że w drugiej połowie stycznia 2014 znalazłem się na Półwyspie Malajskim leżącym w Azji południowo-wschodniej, nie mogłem oczywiście odmówić sobie przyjemności obejrzenia lokalnych meczów piłki nożnej. Udało mi się w ciągu jednego dnia zaliczyć w Kuala Lumpur – stolicy Malezji – dwa spotkania miejscowej ekstraklasy, na których miałem okazję przyjrzeć się tamtejszej skromnej i dopiero raczkującej scenie kibicowskiej (która narodziła się tu parę lat temu, jako moda przeniesiona ze stadionów Europy).
Pierwszy z meczów to Selangor-Pahang. Selangor to nazwa stanu, w którym leży stolica Malezji. Klub Selangor FA swoje mecze rozgrywa w Sham Alam – jednym z miast satelitarnych w południowej części aglomeracji Kuala Lumpur. Jest najbardziej utytułowanym klubem w kraju, noszącym przydomek „The Red Giants”. Dwudziestoczterokrotnie został mistrzem Malezji i jest rekordzistą tych rozgrywek. Największy sukces na arenie międzynarodowej osiągnął w 1967, kiedy to dotarł do finału Azjatyckiego Pucharu Mistrzów, gdzie uległ izraelskiemu Hapoelowi Tel Awiw. Piłkarsko ich głównym rywalem jest drugi stołeczny klub Sine Darby FC, z północy aglomeracji Kuala Lumpur, który z tego co wiem nie posiada zorganizowanej grupy fanatyków. Niestety był to dopiero początek sezonu (trzecia kolejka), do tego mecz we wtorek i na obcym stadionie (stadion Selangoru jest w przebudowie), to i frekwencja bez szału. Miejscowych w młynie za bramką ok. 200, ich grupa nazywa się „Ultra Sel”. Niemal wszyscy ubrani w żółto-czerwone barwy (koszulki, szale), mieli też trochę szalików „ACAB” oraz t-shirtów „1312”, ogólnie powiedzmy, że ekipa próbująca działać według reguł ultra. Jednak gdy im psy jednego kolegę zawijały, to nawet nie przestali śpiewać. Doping mieli dobry, 3 bębny wybijały bezbłędnie rytm, repertuar to w większości kopia przyśpiewek z Europy + szczypta lokalnej egzotyki. Na płocie fajna flaga, też taka w europejskim (nawet bym powiedział, że bardzo polskim) stylu. Osobno na trybunie głównej coś tam próbowali działać bardziej piknikowi fani Selangoru, którzy wywiesili kilka sporych flag. Jednak jedyne, co im wyszło głośno, to walenie w bębny, które po pewnym czasie stało się wręcz irytujące. Generalnie fani Selangoru – choć ze stolicy i kibicujący wielkiemu klubowi – na malezyjskiej scenie ultras z pewnością nie są potęgą.
Z kolei przyjezdni z Pahang są – z tego co zdążyłem się zorientować przeglądając Internet – jedną z najlepszych ekip w kraju. U siebie dobrze się prezentują, mają solidne flagi, malują niezłe foliowe sektorówki. Na ten mecz przyjechało ich około 100 w zwartej grupie prowadzącej doping na łuku, niestety bez oflagowania. Ekipa nazywa się „Elephant Army Gate 11” (Słoniowa Armia 😉 i używa barw czarno-białych, mimo, że oficjalne barwy klubu są żółto-czarne. Na szalach mają napisy z ciekawym hasłem „All gates open”. Na innej trybunie było też trochę piknikowych fanów z Pahang w koszulkach klubowych, którzy wywiesili jedną dość dużą i niezłą flagę z napisem w języku malajskim oraz transparent „Pahang not dead”.
Pod stadionem pełno zaparkowanych motorów oraz straganów z bardzo tanim jedzeniem, piciem i pamiątkami. Co ciekawe do kupienia było pamiątki obu drużyn, także grup ultras. Ja np kupiłem sobie za 15 zł szalik przyjezdnej grupy „Elephant Army”. Bilety na mecze też bardzo przystępne – po 10-20 zł w zależności od trybuny. Na bramkach sporo policji, ale kontrola raczej pobieżna (mnie skonrolowali torbę z aparatem). Ogólnie w Malezji społeczeństwo jest bardzo praworządne, to bezpieczny i spokojny kraj. Mundurowy jest tu autorytetem, nikomu ani w głowie jakieś awantury, czy nawet zaczepki. Jako jedyni biali pod i na stadionie byliśmy przez wszystkich witani uśmiechem i pozdrawiani 😉 To jest kraj powszechnej tolerancji – zgodnie obok siebie żyją tu Malajowie (muzułmanie), Chińczycy, Hindusi, odrobina białych i nie ma żadnych napięć pomiędzy tymi społecznościami, mimo, że się one ze sobą raczej nie asymilują (każdy trzyma się swojej rasy, a każda z nich wygląda zupełnie inaczej – na pierwszy rzut oka widać, czy Hindus, Malaj, czy też „Chincol” 😉
Drugi mecz obejrzałem tego samego wieczora. ATM Kuala Lumpur (beniaminek, klub wojskowy) podejmował klub Perak z miasta Ipoh. Pomimo ponad 200 km odległości, to przyjezdni przeważali i zajęli większość miejsc na stadionie (co najmniej 2/3 – jakieś 2-3 tysiące kibiców gości!). Być może wielu z nich mieszka i pracuje w stolicy? Byli oddzieleni od gospodarzy tylko kilkoma psami i foliową taśmą bezpieczeństwa. Jednak i to było chyba niepotrzebne, bo pod stadionem i tak się wszyscy mieszali i nikt nikogo nie zaczepiał. Również tutaj pod kasami pełno straganów z pamiątkami obu drużyn.
Ekipka Perak nazywa się „Silvermania 2009” (funkcjonuje też nazwa Silver State Ultras) i pozują na styl casual. Mają szaliki w swoich barwach z kratką w stylu Burberry, a paru stojących pod kasami młodych typków niskiego wzrostu (Malajowie są w ogóle niewyrośnięci) miało charakterystyczne elementy ubioru – jeden kurtkę z naszywką Stone Island, drugi czapkę z daszkiem Polo Ralph Lauren, schludną granatową wiatrówkę i buciki Adidasa z trzema paseczkami. Modelowo 😉 Na meczu było ich ok. 100 z flagą „The famous Supermania has arrived”. Prowadzili niezły doping w asyście bębna, lecz byli w tym osamotnieni. Rzesza pikników z Perak siedząca tuż za nimi ani myślała ich wspomóc. Z tego powodu dali się zagłuszyć miejscowym, którzy utworzyli około 400 osobowy młyn, jednak był to typowy piknik niczym z siatkarskich hal. Sympatycy (bo takie określenie pasuje mi do nich najbardziej) ATM mieli na wyposażeniu megafon, parę bębnów i… białe rękawiczki na rękach. Żenująco wyglądały peruki-irokezy w barwach, czy spora grupa muzułmańskich dziewczyn w czarnych chustach na głowach, stojących w tym niby-młynie. Do rytmu przygrywała im w pełni wyposażona orkiestra dęta. Miejscowi prawdopodobnie nie mają grupy ultras. Na niektórych koszulkach mieli napisy „Gladiators”, jednak jest to raczej przydomek klubu, a nie kibiców. Jeszcze przed meczem próbowali chyba kopiować klimaty argentyńskie, bo spora grupka najpierw pod stadionem skakała, bębniła i śpiewała, a tuż po pierwszym gwizdku, ciągle śpiewając, gęsiego weszli na stadion 😉
Obydwa stadiony, na których byłem były typowo old-schoolowe – bieżnia, metalowe kraty i siatki, tradycyjne jupitery, niezbyt nowe już budynki, krzesełka itp. Czyli to, co lubimy 😉 Trochę mnie to zdziwiło, bo Malezja jest bardzo nowoczesnym i prężnie rozwijającym się krajem. Kuala Lumpur to metropolia pełna drapaczy chmur ze szkła i stali, autostrad i naziemnych linii metra. A tu stadiony w typowo starym klimacie…. Jednak nie były to główne areny piłkarskie miasta (te użytkuje się tylko podczas największych imprez), tylko pomniejsze obiekty. Generalnie ludzie w Malezji jakoś specjalnie się swoją ligą nie emocjonują. Zdecydowanie większą popularnością cieszą się kluby angielskie (Malezja to była brytyjska kolonia, a jej mieszkańcy świetnie mówią po angielsku!). Na samochodach można dostrzec pełno naklejek Chelsea, Man Utd, Liverpoolu, Arsenalu itd.
W porównaniu z sąsiednią sceną indonezyjską (najbardziej zresztą znienawidzoną), Malezja kibicowsko wygląda jak na razie słabiutko, ale to dopiero początki tego ruchu w tym kraju. Oprócz opisanych przeze mnie ekipek działa tu jeszcze kilkanaście innych grup, takich jak „Kuala Lumpur City Boys” (mała ekipka kibicująca klubowi Kuala Lumpur FA, obecnie grającemu w niższych ligach), „Ultras The Red Mania” (Kelantan FA, liczna i całkiem dobrze zorganizowana grupa, używająca też nazwy Gate H Boys), „Brigate Gialloblu” (Perlis FA), „Ultras Panthers” (Penang FA), „Boys of Straits” (Johor Darul Takzim, liczny młyn, zdecydowanie najlepsi w kraju, robili nawet kartoniady i duże racowiska, czasem określają się też nazwą Curva Nord Larkin), „Ultras Taming Sari” (Melaka FC), „North Borneo Ultras” (Sabah FA z miasta Kota Kinabalu na wyspie Borneo), „Ultras Nogori 9” (Negeri Sembilan, całkiem dobra i liczna ekipka), „Ultras Felda United” (Felda United FA), „Ultras Tranung” (Terengganu), „Ultras Kedah” (Kedah FC) oraz „Galore Buceros” i „Red Army 88” (obie grupy kibicują Sarawak FA z miasta Kuching na wyspie Borneo). Większość z tych grup narodziła się na przestrzeni ostatnich 4 lat, niektóre wręcz dopiero w 2013 roku! Jednak rozwija się to wszystko w dynamicznym tempie, w kraju pojawiło się już sporo opraw typu sektorówki, flagi na kijach, serpentyny, dość często płonie nawet piro (race, świece). Całkiem prężny ruch ultras z oprawami i piro istnieje także na meczach reprezentacji Malezji pod nazwą „Ultras Malaya”. Ostatnio nawet głośno protestowali przeciwko swojej federacji piłkarskiej. Okazją był towarzyski mecz Malezja-Filipiny. Najpierw liczny młyn gospodarzy był cicho przez 30 minut, by w 31 minucie meczu zarzucić bieżnię ogromną ilością pirotechniki! Mecz został przerwany na 8 minut.
O awanturach w lidze raczej cicho, gdy pod stadionem spotykają się dwie ekipy, dochodzi co najwyżej do przekrzykiwania się, rywalizacji „na głosy” i gestykulacje, ale raczej bez wrogich gestów. Można powiedzieć, że ruch ultras – choć czasem w nieco śmiesznej i karykaturalnej formie – opanowuje daleki Świat!
Piotrek

 

KTÓRE CZASOPISMO CZYTASZ?

View Results

Loading ... Loading ...