Znajdź nas na facebooku

Felieton: Brak reakcji!

Polska scena kibicowska kształtowała się w warunkach izolacji za czasów komuny i w pierwszych latach po jej upadku, w których, pomimo już otwartych granic, nadal wiedza na temat trybun zagranicą była w kraju minimalna. Inspiracje i wzorce czerpać można było tylko z rzadkich jeszcze wyjazdów na europejskie puchary oraz jeszcze rzadszych zachodnich gazetek kibicowskich, krążących z rąk do rąk. W wyniku tego bardzo mało trendów zagranicznych zakorzeniło się u nas, a dużo większy wpływ miała rodzima subkultura gitowców i twarda walka na ulicach z czerwonym systemem, w której kibice hartowali swoje serca i pięści. Wszystko to poskutkowało ukształtowaniem specyficznego zbioru sztywnych (określenie nieprzypadkowe) zasad i nieco innych niż w pozostałych krajach Europy priorytetów (oczywiście mocno uogólniając, gdyż kibicowska Europa nie jest przecież monolitem). U nas zawsze nadrzędną rolę pełniły tematy chuligańskie, a reszta spraw była przez długie lata traktowana przez nas fanatyków po macoszemu i zmieniło się to dopiero niedawno, gdy zmuszono nas do walki o tak podstawowe – wydawałoby się – rzeczy jak race, sektorówki i swobodę wypowiedzi na trybunach. Są oczywiście liczne plusy tego, że mamy swój odmienny styl, na temat którego peany pochwalne były piane już setki razy w rozmaitych kibicowskich publikacjach. Tego nie neguję, jednak chcę zwrócić uwagę na liczne błędy popełnione przez nas właśnie dlatego, że uparcie podążamy swoją odrębną drogą i stosunkowo mało się interesujemy tym, co robi kibicowska Europa.

Uważam, że to właśnie nasza polska, odmienna mentalność kibicowska winna jest temu, że nie protestowaliśmy dostatecznie parę lat temu, gdy zaczynano krępować naszą wolność. Brak zdecydowanej reakcji, gdy wprowadzano karty kibica (ba, nawet niektórzy z nas argumentowali, że będą ułatwieniem, gdy wejdzie jednolity ogólnopolski system), gdy zaczęto rozgrywać mecze w poniedziałki, gdy pojawiły się listy imienne. To samo gdy zamykano stadiony i zakazywano wyjazdów za byle co. Euro 2012 i nowoczesne „areny”? Haha, początkowo witaliśmy je z otwartymi rękami, ośmieszając się kompletnie w Europie i taka jest gorzka prawda!

To są wszystko problemy, z którymi niektóre kraje Europy zetknęły się już wcześniej, nie byliśmy przecież pierwsi. Jednak nigdy nie zdecydowaliśmy się naśladować tamtych krajów w walce o swoje prawa, skorzystać z ich doświadczeń. A przecież tamta walka nie jest skazana całkowicie na porażkę, czego przykładem są Niemcy, w których ruch kibicowski odżył, ma się dobrze i – co najważniejsze – ma sporą siłę przebicia w mediach i potrafi przemawiać wspólnym głosem!

Czemu nigdy nie odbył się udany ogólnopolski bojkot meczów, czy wspólna wielka manifestacja jak w Niemczech, Chorwacji, a ostatnio na Cyprze i Węgrzech? Nawet dzicy (?) Turcy wykazali się większym zgraniem i chęcią współdziałania na tym polu, gdy zaczęto wprowadzać im rozwiązania, które u nas funkcjonują już parę lat! My na wszystko się zgodziliśmy, a jak jakaś ekipa akurat walczyła z prezesami swojego klubu, to w pojedynkę, tocząc swą prywatną, lokalną wojnę. Transy z wyrazami poparcia w całym kraju to o wiele za mało!

Karanie za stanie na schodach, za „zmianę sektora”, zasłanianie twarzy, czasem wręcz za naklejenie vlepki – to kolejne absurdy, z którymi dziś musimy się mierzyć i którym ciężko nam się przeciwstawić, bo system na tyle nas już spętał, że nie mamy już dostatecznej mocy, by to zwalczyć. Chyba, żeby raz jeszcze zebrać wszystkie siły, by zupełnie zerwać wszystkie krępujące nas więzy!? Może jeszcze nie jest za późno? Avanti Ultras!

Przytomny

 

KTÓRE CZASOPISMO CZYTASZ?

View Results

Loading ... Loading ...