Znajdź nas na facebooku

Wywiad TMK: KKS Kalisz

O Waszej ekipie głośno było już w latach 90. Jak długo istnieje ruch kibicowski w Kaliszu? Kiedy to wszystko zaczęło nabierać regularnych kształtów?

Ruch kibicowski jest w Kaliszu raczej dość młody. Pierwsze zakładowe wyjazdy kibiców na mecze ówczesnego KKS Włókniarz miały miejsce w latach 70., klub mimo kilku szans nie awansował nigdy jednak wówczas do II ligi, a potem w latach 80. często Ci sami ludzie zaczęli wycieczki na Widzew, który osiągał sukcesy w pucharach europejskich. Regularnych kształtów kibicowanie w Kaliszu zaczęło nabierać dokładnie 20 lat temu.

Przez pierwsze lata KKS był utożsamiany z Widzewem, w Waszym mieście istniał zresztą silny fan-club RTS-u. Czy KKS i Widzew to byli ci sami ludzie? I jak to się potoczyło później, gdy Wasze drogi się rozeszły? Czy w mieście nadal istnieje fc Widzewa?

Dokładnie wszystko zaczęło się od Widzewa, na który jeździło sporo ludzi i starsi kibole na RTS-ie zaczynali przygodę z kibicowaniem. W tym okresie na KKS-ie była niewielka grupka stałych kibiców, a rozrastała się ona jedynie przy okazji derbów z Ostrovią czy jakiś ciekawszych meczy. Tak, to byli w większości Ci sami ludzie. Gdy doszło do rozstania stosunki mocno się ochłodziły, ale dziś można powiedzieć, że są one neutralne. W mieście istnieje nadal FC, ale jest to raczej nieduży fan club, szału na Widzewie nierobiący. Po rozstaniu zdecydowana większość skierowała swoje kroki tylko i wyłącznie na KKS, wybierając o wiele trudniejszą kibicowsko drogę, ale to nasz miejscowy, kaliski klub.

Jakie zgody mieliście w przeszłości oprócz Widzewa? Kiedy i dlaczego się zakończyły?

Z Widzewem zgody nie mieliśmy, można powiedzieć, że to był powód końca sympatii (w Łodzi chcieli nas widzieć tylko w barwach Widzewa, natomiast my jeździliśmy w zorganizowanej grupie z szalami, flagami KKS-u). Nasze dawne zgody to Ceramika Opoczno i Chrobry Głogów, obie nawiązane poprzez znajomości na Widzewie. Z Ceramiką zgoda zakończona została w 2000 roku. Z początku zgoda była niezła i nam pasowała, bowiem Opoczno występowało w II lidze gdzie byli ciekawi przeciwnicy i można było zaliczyć fajne mecze, z tym, że to my tam jeździliśmy przez kilka lat i częściej i w większych grupach, natomiast do nas wbijały pojedyncze osoby, więc zakończyliśmy tą zgodę. O Chrobrym nie będę się rozpisywał za bardzo, zgoda miała chwile słabsze, ale w większości bardzo dobre. Eskapady na trasie Kalisz-Głosów pamięta do dziś wiele osób z obu miast. Zgoda została zakończona obustronnie w 2007r. we wzajemnym szacunku.

Jesteście wyjątkowym miastem w skali Wielkopolski – jedynym tak silnie przeciwstawiającym się Lechowi Poznań. Skąd u Was nienawiść do Poznania i tamtejszych klubów (bo nie lubicie też Warty). I czy w Kaliszu żyją jacyś kibice Lecha?

Znów trzeba wrócić do czasów widzewskich, a nawet wcześniejszych, gdy już przy okazji wyjazdów na mecze KKS Włókniarz starsze pokolenia miały starcia z kibicami z Poznania. Potem było wiadome, że jeżdżąc na Widzew – kosa z Lechem była można powiedzieć z automatu. Każdy, kto zaczyna kibicowanie w Kaliszu wie, że tak już jest od pokoleń i tyle. Myślę, że to nie tyle nienawiść do Poznania, co do okolicznych FC Lecha, bo to z nimi mamy większe styczności jeżdżąc po buraczanej lidze. Co do Warty, to chyba oni bardziej nas nie lubią (poprzez stratę wielu flag) niż my ich. Nie traktujemy ich, jako kosę, gdyby było inaczej coś tam pewnie byśmy próbowali organizować. W Kaliszu żyją na pewno jacyś pojedynczy fani Lecha, ale to oczywiście incognito. Sukces zrobił swoje, ludzie ciągną na nowoczesne stadiony itd. więc tacy „kibice” u nas pewnie są, ale to raczej niekumane towarzystwo, jacyś ciastowaci studenci, przedstawiciele handlowi itp. wynalazki.

Waszą lokalną kosą jest od lat Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Czy ta kosa ma podłoże historyczne?

Ostrovia to przykład takiej prawdziwej lokalnej kosy między dwoma sąsiednimi miastami, jakich w Polsce dużo. Ma też podłoże historyczne – w dawnych latach Kalisz leżał w zaborze rosyjskim, natomiast Ostrów pruskim, tutaj przebiegała granica, więc ludzie nie pałali do siebie sympatią już od dawien dawna. Po wojnie Kalisz się rozrastał, stał się stolicą województwa kaliskiego, a to na pewno wzmocniło jeszcze niechęć po drugiej stronie. Obecnie nie są to rywale, ale może gdy znów spotkamy się w jednej lidze emocje odżyją.

Czy mógłbyś wyjaśnić czytelnikom genezę przydomku Cebulorz?

Podczas lokalnych derbów oni byli nazywani przez nas pyrami, a w kierunku ich grajków latały ziemniaki, w odpowiedzi oni cisnęli nam od cebul i tym warzywem rzucali. Nie od dziś wiadomo, że okolice Kalisza to zagłębie warzywne, gdzie przez lata królowała cebula, więc to określenie dotyczy nie tylko kibiców, ale całego rejonu kaliskiego. Tradycję trzeba było uszanować ;-).

Parę razy zasłynęliście z dobrych zdobyczy flagowych. Czy mógłbyś nam przypomnieć te sytuacje – kto padł Waszą ofiarą i kiedy?

Trochę tego było, dokładnych dat nie będę już pamiętał, więc jedziemy – chyba pierwsza taka historyczna zdobycz to fana „PKP Lech Konin”, trafiona po meczu w Koninie, także po meczu Lech II Poznań-Górnik Konin dobra akcja na trasie w pociągu i w nasze ręce wpadają chyba najbardziej wówczas znane flagi koninian m.in. „KS Górnik Konin” oraz inne fany Konina i Lecha. Co ciekawe, już wracająca z tej akcji załoga jednego auta napotyka w lesie w ciemnościach na zepsute auto koninian stojących przy drodze i bez walki zabiera flagi, niedoszli obrońcy uciekli do lasu, a następnie opisywali jako to w wielkiej liczbie napadł ich Kalisz ;-). Trafiły się 2 flagi Jarocina (Jarota) – jedna skrojona na meczu w Kaliszu, druga po akcji w pociągu przed meczem Września-KKS. Po jednym z meczów Lecha skrojona zostaje duża flaga lechitów „Ostrów” (odbita później przez Arkę). W podkaliskim Gołuchowie napadliśmy na kolejny fc Lecha tym razem Wrześnię i efekt to skrojenie 2 dużych flag Victorii Września. W Kaliszu trafiła nam się Warta Poznań, która traci 4 flagi na meczu w Kaliszu, a kolejne 4 flagi po swoim meczu w Krotoszynie, w tym kilkudziesięciometrowa biało-niebieska flaga „Rodowici Poznaniacy”. Lokalny wjazd na jakiś mecz w Nowych Skalmierzycach, gdzie po wygonieniu miejscowych kroimy 4 flag (2 Pogoni Nowe Skalmierzyce i 2 Polonii Kępno). Trafiła się także flaga Zawiszy, gdy bydgoszczanie u nas na PKP dosiadali się do Zagłębia Lubin jadącego na Legię. Mniejsze tematy to bardzo duża flaga Stali Ostrów, co ciekawe trafiona gdy ostrowski fc Lecha wracał po jakimś meczu do domu. Nie tak dawno lokalnie flaga Victorii Ostrzeszów trafiona przez młodych oraz flaga zabrana chamom z fc Lecha z Witaszyc, którzy bujali się po okolicy i nas na bluzgali na meczu w podkaliskiej miejscowości. Trzeba do tego dodać jeszcze flagę Ostrovii „Head Hunters”, którą zdobył nasz fc z Błaszek, a później zniszczyliśmy ją na meczu KKS-u w Kępnie. Pewnie coś zapomniałem, ale jak widać nie było tego mało.

Sami jednak także zostaliście konkretnie trafieni w Koninie – o ile dobrze pamiętam jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych na meczu sparingowym Widzewa. Czy pamiętasz tamto wydarzenie?

W zasadzie tamto wydarzenie spowodowało mocną kosę z Koninem i zanim powetowaliśmy sobie tą porażkę zdobyciem wielu konińskich flag, to sami ponieśliśmy straty. Wybraliśmy się wówczas zimą na mecz sparingowy Widzewa do Konina. Była to nasza pierwsza wizyta w Koninie, więc zostawiliśmy autokar w mieście i ruszyliśmy szukać stadionu. Po drodze co chwila w ręce wpadali nam pojedynczy kibice z Konina, a my rozzuchwaleni tymi ganiankami ostatecznie docieramy pod stadion, gdzie wbiegamy na obiekt przy bramie zdobywając kilka kolejnych barw. Niestety miejscowi po naszym długim pobycie w Koninie potrafili się już zebrać i w efekcie ze stadionu ruszyli na nas wszyscy kibice + pałująca milicja. Nie daliśmy rady i poszliśmy w rozsypkę, co skończyło się tragicznie. Duża część wyjazdowiczów zostaje wyłapana, albo przez miejscowych, albo przez niebieskich. Co ciekawe barwy kroją nam nie tylko konińscy kibice Lecha, ale także mundurowi, którzy na komendzie zabierają kilka szali i jedno płótno z napisem, nie kryjąc przy tym sympatii do kibiców Lecha. Fanty te potem w komplecie trafiają do kibiców z Konina… Niestety już pod koniec naszego pobytu w Koninie, do dwóch z naszych kibiców podjechało auto miejscowych, którzy trafili w plecaku kilka naszych flag w barwach Widzewa i KKS-u. Coś tam z barw miejscowych udało się dowieść do Kalisza, ale ogólnie była to dla nas wówczas małolatów bolesna strata. Odbiliśmy ją sobie z nawiązką, ale wtopa była faktem.

Był też taki mecz z Arką w Kaliszu, na którym działo się wiele, w użyciu był chyba ostry sprzęt. Mógłbyś opowiedzieć też o tamtym pamiętnym meczu?

Arka w tamtym okresie to był absolutny top w Polsce. W czasie meczu III ligi KKS-Arka wbili nam w młyn z rakietnicami i rożnymi ostrymi sprzętami, rozganiając nas i odbijając wspomnianą już fane „Ostrów” krojąc dodatkowo 1 naszą i połówkę drugiej. Po meczu doszło do dogrywki na mieście, gdzie z początku przyjezdnym tak rewelacyjnie już nie poszło i byli w odwrocie, ale później ostry sprzęt wyjęty z busa przez gdynian zakończył sprawę. Po akcji Arki kilkanaście osób musiało skorzystać z wizyty w szpitalu, były rany cięte, ale także urazy, które zakończyły się na sali operacyjnej. Ogólnie była to rzeźnia, na którą nie byliśmy przygotowani i nasza największa porażka w kibicowskiej historii.

Jakie jeszcze awantury wspominacie jako te najciekawsze?

Najciekawiej chyba zawsze bywało na derbach z Ostrovią w dawnych latach, gdzie przyjezdni musieli np. ewakuować się ze stadionu przez rzekę, ale najciekawsze avanti to chyba u nas w 2004 roku, gdzie doszło do konkretnego starcia i wielkiego chaosu na murawie. Można wspomnieć też ostatnie derby w Ostrowie na zakazie gdzie, co prawda do jakiś większych dymów nie doszło, ale obiegliśmy blokującą nas na ulicy psiarnię rozbiegając się po Ostrowie i w kilku grupach docierając pod stadion. Tam sforsowaliśmy bramę i dostaliśmy się na zamknięty stadion, z którego przegania nas policja. Dla wielu najlepsze były to derby w Ostrowie. Z takich, co zapadły mi w pamięci to jeszcze mecz w Kępnie, gdzie w 18 dymimy z kilkukrotnie liczniejszymi miejscowymi, na koniec goniąc chyba ze 100-osobowy komitet pożegnalny pod dworcem oraz mecz na jakiejś wiosce pod Pleszewem, który został zakończony przed czasem, a my lejemy się chyba z całą wioską.

Obecnie, mimo ciągłej gry w niskich ligach, od czasu do czasu o Was słychać. Z kim mieliście w ostatnich latach ciekawe mecze?

Z racji ligi, w której gramy ciekawych przeciwników i w związku z tym meczów jest jak na lekarstwo. W dodatku nierzadko mecze z nami są rozgrywane z jakimiś bzdurnymi zakazami żeby nas nie wpuścić, które konsekwentnie olewamy i jedziemy. Do ciekawszych spotkań minionego sezonu należały mecze z Koninem, z którym spotkaliśmy się po 10 latach przerwy, ciekawe były tez mecze z Kościanem, dzięki którym mieliśmy w Kaliszu gości, co w naszej lidze jest ewenementem. Oprawy od czasu do czasu ultrasi organizują, jednak jak już wspomniałem ciekawszych rywali u nas praktycznie brak. Oprawy były więc na meczach z Koninem, u siebie z Wolsztynem oraz w poprzednim sezonie oba mecze z Kościanem. Co do awantur to wiadomo, jakie mamy teraz czasy i na stadionach raczej niewiele się dzieje, bo kończy się to przypałem, co przerabialiśmy niestety po meczu Calisia-Ostrovia w II lidze. W dodatku u nas często jest tak, że wąsów jest więcej niż nas np. nas jedzie 40, a ich pojawia się dwukrotnie więcej. Mimo tego, co jakiś czas emocje biorą górę jak np. w Kole w poprzednim sezonie, gdzie wchodzimy z bramą i przez murawę gonimy miejscowych kibiców Lecha oraz dwumecz z Kościanem. gdzie w Kościanie w przerwie wizytujemy murawę i kierujemy się w stronę miejscowych, a po meczu u nas pojawiamy się na jednej ze stacji, ale goście nie podejmują rękawic.

W jakich liczbach jeździcie obecnie na wyjazdy?

Generalnie w tej lidze ciężko zmotywować ludzi (nie liczę Konina) do jedzenia po wioskach, w dodatku w większości są to non stop te same wyjazdy do tych samych miast, miasteczek, wiosek, na których poza małymi wyjątkami nie ma nic poza miejscowymi januszami i stada psów. Na tą chwilę jeździmy na te podstawowe mecze w grupie kilkudziesięciu stałych osób od 40 do 70-80, w poprzednim sezonie nie licząc Konina w większej liczbie udaliśmy się także do Kościana (ok. 150).

Ostatnio dość często odwiedzacie się kibicami RKS Radomsko. Czy to już oficjalny układ, czy nadal nieoficjalne kontakty? Ma szansę przerodzić się to w coś większego?

Są to nieoficjalne i prywatne kontakty.

Jakie problemy kibicowskie dotykają Was w czwartej lidze wielkopolskiej? Czy macie wiele zakazów stadionowych? Przypuszczam, że pomimo niskiej ligi macie problemy z piro, skoro nie pojawiły się u Was na race na hitowym pojedynku z Górnikiem Konin?

Co do piro na meczu z Koninem podjęliśmy decyzje żeby odpuścić sobie, nie chcieliśmy ryzykować kolejnych zakazów i sytuacji jak po meczu w Koninie, gdzie za głupie 3 race ludzie mieli wizyty o 6 rano i sprawy w sądzie. Do tego klub ma trochę kar w „zawiasach”, a że groszem nie śmierdzi więc odpuściliśmy, choć i tak za kilka rac na Koninie klub dostał karę. W Kaliszu zakazy ma obecnie około 20 osób. Nie jest to zbyt uciążliwe ponieważ w tej lidze imprezami masowymi są tylko mecze z Koninem.

W Kaliszu jest taki klub jak Calisia, który gra o dwie ligi wyżej od Was. Jak to się stało, że w najstarszym mieście w Polsce piłkarsko prym wiedzie nie klub z tradycjami i fanatykami, tylko twór bez kibiców?

Można powiedzieć, że na tej samej zasadzie, co w Bielsku-Białej, pojawiły się jakieś pieniądze, zespół i udało im się awansować do II ligi, z tym że w odróżnieniu od Bielska Calisia nie dorobiła się (z naszym udziałem) przez kilka sezonów w II lidze swoich kibiców, a na szczęście obecnie mknie w dół, spadła do III ligi i ma duże problemy. Może w końcu kasa miejska nie pójdzie na ten sztuczny klub, a KKS otrzyma jakieś wsparcie, gdyż teraz klub na zespół seniorów w IV lidze nie dostaje ani złotówki.

Były może jakieś próby połączenia obu kaliskich klubów?

Temat fuzji kaliskich klubów jest poruszany w naszym mieście co jakiś czas. Po porażce fuzji z Prosną w 2004 roku u nas nikt o żadnych fuzjach nie chciał słyszeć, ale przed poprzednim sezonem taki temat był. Nasz klub brał po uwagę tylko przejęcie Calisii, na co ostatecznie ich włodarze się nie zgodzili i mimo długów wystartowali w II lidze, wiec temat umarł, choć niektórzy byli już tak pewni przejęcia Calisii, że już chcieli organizować wyjazd na Raków ;-).

Chciałbym zapytać o Wasz stadion. Z tego, co wiem, nie gracie meczów tylko na jednym obiekcie. Jak to jest z tymi stadionami w Kaliszu?

Generalnie w Kaliszu są dwa miejskie stadiony – my mecze rozgrywamy na „swoim” stadionie przy Wale Matejki, wyjątkiem był mecz przy jupiterach z Centrą Ostrów oraz mecz z Koninem, który jako podwyższonego ryzyka mógł zostać rozegrany jedynie na stadionie przy ul. Łódzkiej. Podsumowując, wszystkie stadiony w Kaliszu należą do miasta, więc jest to uzgadniane z różnymi podmiotami, a prędzej czy później i tak mecze u siebie będziemy grali prawdopodobnie na stadionie przy ul. Łódzkiej, na co naciska m.in. policja (pewnie chodzi o nowoczesny monitoring).

Czy jeździcie na mecze reprezentacji? Interesuje Was w ogóle jeszcze ten temat?

Staramy się jeździć, ale jak widzimy to co się dzieje na meczach w Polsce, to ręce opadają. Klimat na kadrze jest już tylko na wyjazdach. Ostatni raz większą grupą – 55 osób byliśmy na meczu z WKS w Poznaniu, ale wtedy panował jeszcze normalny klimat. Na wyjazdach najlepsze liczby to Helsinki 17, Bratysława 22, Praga. 16.

Jakie macie marzenia związane z Waszym klubem i ekipą?

Chcielibyśmy zagrać w normalnej lidze i rywalizować z normalnymi ekipami, a nie wiecznie jeździć po wielkopolskiej prowincji w IV lidze. To jest marzenie zarówno związane z klubem, jak i kibicami. Mam jeszcze jedno, mianowicie żeby w naszym województwie była rywalizacja jak w innych regionach, a nie taki monolit z małymi rodzynkami hehe, ale to raczej marzenie z typu science fiction. Póki co jedyni stajemy okoniem w naszym województwie!

Dzięki za wywiad!

 

 

KTÓRE CZASOPISMO CZYTASZ?

View Results

Loading ... Loading ...